Niech bym się w dzikiego zwierza zmieniła,
Niech by mi mięśnie urosły potężne,
Niech bym się w pęd dziki puściła przez świat,
Niech bym poczuła ostre powietrze w płucach jak nigdy,
Niech by mnie niosły łapy szerokie przez ścieżki ludziom nieznane.
Strach byłby mi obcy, szacunek bym wzbudzała,
Pazurami rwała i kłami szarpała,
Błysk w oku miała.
Niech by mi skrzydła wyrosły jak u anioła,
Niech by ich wiatr strząsł ze mnie strach i niepewność,
Niech by mnie poniosły w niebiosa ciemne, gwieździste,
Niech by mnie niosły nad światem uśpionym,
Niech bym poczuła wiatr we włosach i szum w uszach.
Uciekłabym od siebie, od trosk i żalów codziennych,
Od spraw łzami brzemiennych
Od oczekiwań innych.
Niech bym była inna, lepsza, ładniejsza, mądrzejsza,
Niech bym wzbudzała szacunek i podziw,
Niech by moje słowa znaczyły cokolwiek,
Niech by się inni dziwili i kochali,
Niech by mi świat przychylny drogi prostował.
Nie wylałabym łez smutku nad swoim losem zagmatwanym,
Nie ufała pragnieniom odgrzewanym,
Nie żyłabym życiem obmyśliwanym.