Marzę...
O cichym miejscu z dala od ludzi. Wśród drzew, zwierząt i nieba. Pachnącego starym drewnem. Skrzypiącego pod stopami. Wygładzonego dotykiem dłoni. Ciepłego od ognia.
Marzę....
O samotności. Takiej, która nie boli. Takiej, która daje ukojenie. Otula jak kocyk, pozwalając zanurzyć się w myślach. Wycisza zmysły. Pozwala słyszeć szum krwi w żyłach.
Marzę...
Żeby słuchać trzaskania ognia. Nocnej sowy szukającej połowu. Wycia wilka gdzieś daleko w lesie. Oddechu z głębi siebie.
Marzę....
O nieskrępowanej nagości. O niemyśleniu o oczekiwaniach. O słodkim chłodzie na mojej skórze. O kroplach rosy pod stopami. O pustej głowie. Tak po prostu.
Marzę...
O zapachu wilgotnej ziemi. Żywicy z sosen. Lawendy zerwanej z ogrodu. Mięty parzonej w kubeczku. Mokrych włosów na poduszce.
Marzę....
O ciepłym dotyku dłoni. Uśmiechu w spojrzeniu. Pocałunku w szyję. Splątanych ciałach. Porozumieniu bez słów.
A najbardziej marzę...
O odnalezieniu siebie. Wśród wszystkich granych ról. Wśród wszystkich założonych masek. Wśród wszystkich powinności i oczekiwań. Wśród wszystkich win i zarzutów. Zawodów, smutków i rozczarowań.
Tak tylko marzę.....