poniedziałek, 6 listopada 2023

Błogi stan

 Męczę się w moim ciele. Bardziej może nawet w umyśle. Nie od dziś. Spostrzegawczość i uważność na detale niczego nie ułatwiały. Jeśli musisz mieć ciągle zajęty umysł, do nauki włączasz radio. W autobusie czytasz lub liczysz śrubki na mocowaniu okna. Liczysz za każdym razem te same schody. Nie żyjesz tu i teraz, a raczej w innym świecie, który jest w Twojej głowie. Przeżywasz historie miłosne, prowadzisz niewybrzmiałe rozmowy, pozwalasz sobie na emocje, które na co dzień perfekcyjnie tłumisz. Burze i gradobicia emocji rozgrywają się tylko w Twoim wnętrzu. Są jak zamknięte w słoiku tornada. Nie wolno zdjąć wieczka, bo uwolni się żywioł. Nie wolno Ci przestać się pilnować, bo nie zatrzymasz tego. Złość w apogeum boli Cię w piersiach, zaciska Ci szczękę, związuje żołądek w supeł. Czujesz jak szaleje serce, ale wiesz, że nie możesz mu pomóc. Wszystko siedzi w Tobie głęboko, chwilami uśpione, przykryte warstewką lepszych wspomnień. Ale przecież nie znika. Czeka na ułamek sekundy, jedno spojrzenie, słowo, śmiech, aby zatruwać Cię ponownie jadem goryczy, smutku, frustracji, złości na siebie i świat. 

Do pierwszej blizny na ręce. Do rany, która otwarła Twoja duszę, żeby uwolnić demona. Wypuścić go, z myślą, że na zawsze. Żeby ból wywołał łzy, które już dawno nie płyną. Balansujesz na cienkiej krawędzi pomiędzy normalnością a furią, obłędem, który Tobą zawładnie. Te chore myśli są jak pijawki, upuszczają Ci krwi jak średniowieczni felczerze. Pomaga, ale na krótko. Demon wraca i śmieje Ci się w twarz. Po latach trafiasz na złoty środek. Łykasz rano i tylko pilnujesz, żeby założyć odpowiednią maskę. Reszta idzie sama. Demony, strachy, emocje pozamykane na klucz siedzą grzecznie w swoich celach. Do umysłu nie wszystko dociera, więc Twój magiczny świat jest troszkę bardziej różowy. Przestają Ci się śnić wojny, gwałty, strach o najbliższych. Tkwisz w tym sztucznym świecie na tyle długo, że Ci się wydaje, że już potrafisz tak sama....

Płakałaś kiedyś nad własną bezsilnością? Widziałaś w sobie odrażającą istotę, z którą musisz żyć? Myślałaś o tym, że skazujesz ludzi na swoją osobę? Czy upuszczona torebka była kroplą, która przelała czarę goryczy? Czy miałaś kiedy ochotę rozszarpać pazurami własne ciało? Czy widziałaś krok przed sobą granicę, zza której już nie ma powrotu? Czy wiesz jak bardzo można siebie nienawidzić? Wybuchasz jak bomba raniąc najbardziej wszystkich dookoła. Milczysz, nie dając szans na pomocną dłoń. Nie wierzysz już w nic i nikogo...

Wracam do masek. Do waty na moim umyśle. Do wybiórczego odczuwania świata. 

Nadal liczę schody. 16. Stałość jest błogosławieństwem.