sobota, 23 listopada 2019

Potrzebuję...

Potrzebuję odrobiny spokoju, jako antidotum na zwariowanie świata.
Potrzebuję serca, które kocha mnie i moje słabości.
Potrzebuję silnego ramienia, aby się wesprzeć, gdy powstaję z upadku.
Potrzebuję szorstkiej dłoni, na której czas i praca złożyły autografy, aby moja dłoń nie chwytała brzytwy.
Potrzebuję jasnych oczu, rozświetlających moje mroki.
Potrzebuję mądrych słów w odpowiedzi na moje pytania.
Potrzebuję cichego głosu, który rozleje się pieszczotą po moim sercu.
Potrzebuję sennego oddechu, aby ukołysać skołatane nerwy.
Potrzebuję ciepłej poduszki po drugiej stronie łóżka, aby mnie porwała nurtem ciepłych marzeń sennych.
Potrzebuję ciasnoty w łóżku, aby przestać szukać swojego miejsca.
Potrzebuję hałasu domu, aby cisza nie dźwięczała mi tak strasznie.
Potrzebuję przyjaźni, aby móc wysłuchać.
Potrzebuję kłótni, aby móc się wykrzyczeć.
Potrzebuję ludzi, aby znowu stać się człowiekiem.
Potrzebuję gwaru, aby zapragnąć ciszy.
Potrzebuję samotności, aby moje łzy nikogo nie smuciły.
Potrzebuję uśmiechu, aby odetchnąć od smutku.
Potrzebuję masek, aby pokazać się światu.
Potrzebuję pamiętać, kim naprawdę jestem.
Potrzebuję zapomnieć, aby móc iść dalej.
Potrzebuję słońca, żeby rozkwitnąć.
Potrzebuję deszczu, aby zmyć swoje winy.
Potrzebuję wiatru, aby odetchnąć pełną piersią.
Potrzebuję burzy, która poruszy mną jak ziemią na wiosnę.
Potrzebuje obłoków, aby złożyć na nich swoje marzenia.
Potrzebuję Ich, abym mogła być.