środa, 4 listopada 2020

Dziękuję Ci Boże

Dziękuję Ci Boże za mój mały dom, w którym nikt nie ma swojego pokoju. W którym siedzimy sobie na głowie całymi dniami. W którym nikt nie może się schować przed resztą rodziny.

Dziękuję Ci Boże za mój stół kuchenny, który muszę sprzątać kilka razy dziennie. Z okruszków chleba, kilku kropel rosołu, plamy z kredki i śladu ołówka. Na którym wytarł się kolor od szurania talerzami.

Dziękuję Ci Boże za brudne talerze, garnki, sztućce i szklanki. Za działającą ciągle lodówkę. Za różne zapachy i przypalony piekarnik. 

Dziękuję Ci Boże za hałas nieznośny. Za to, że nie mogę spokojnie obejrzeć serialu. Że muzykę ciągle zagłusza czyjś głos. Za śmiechy radosne, dziecięce. Za to, że nie starcza mi cierpliwości.

Dziękuję Ci Boże za wysokie rachunki. Za nadmiar sprzętów, bogactwo przedmiotów. Za to, że mi się większość nie mieści do szafek. Za porozrzucane wszędzie zabawki. Za sukienki, w których nie mam ochoty już chodzić. 

Dziękuję Ci Boże za pełne worki liści i trawy. Za zalegające wszędzie orzechy. Za zwiędnięte na jesień kwiaty, które trzeba sprzątnąć. Za zmęczenie po pracy w ogródku. 

Dziękuję Ci Boże za nasze kłótnie i swady. Za to, że wyczekuję i że on czeka. Za przytyki, krytykę, dodatkową porcję prania co tydzień. Za wspólne myśli i śmiechy z niczego. 

Dziękuję Ci Boże, że komórka wciąż mruga. Że dzwoni i brzęczy. Że zawsze jest do kogo napisać. Że jest dla kogo szykować przyjęcie i z kim napić się wina.

Dziękuję Ci Boże.

Bo co by było, gdyby tego wszystkiego nie było.