sobota, 30 marca 2024

Romans ze śmiercią

Czuję na karku ciepły oddech śmierci. Owija moją szyję kuszącym pocałunkiem zapomnienia. Wlewa się w serce kłującą tęsknotą. Nęci wizjami lepszego świata. Masuje mi ramiona obiecując ucieczkę od bólu. Nie patrzy mi w oczy, unika spojrzenia. Nie odpowiada na żadne pytania. Jej lodowata bliskość powoli zamraża mi serce. Szponami maluje wzory żył na moich rękach. Cicho nuci upiorne kołysanki, odrywając od świata, od życia, istnienia. Wpada na chwilę w najmroczniejszych momentach. Wyciąga do mnie rękę, a ja wciąż się waham. Czy może mi obiecać, że nic już nie będę czuła? Czy zapewni mi utratę pamięci tego życia? Czy wymaże pragnienia serca i rozumu? 
Krzywi się na moje poczucie obowiązku. Bo jak to tak można oddać się jej bez niczego, kiedy mam jeszcze tyle do zrobienia? I ulubiona kawa jeszcze leży w szafce, tyle prania w koszu i niezrobione zakupy. Jeszcze jakieś obiecane spotkania, niedopowiedziane rozmowy, nieumyty kubek po herbacie. Jeszcze czasem poruszy serce jakaś nierozsądna decyzja, zachcianka, tęsknota czy obca osoba. 
Stare blizny kuszą ponownym otwarciem. Wyleją ze mnie złości, słabości i smutek. Piekący ból wyciśnie łzy. Oczyszczę umysł, serce i ciało. Usunę w cień tęsknoty. Marzenia pochowam do grobu zapomnienia. Nastawię się znowu na tryb wykonawcy. 
Wstyd mi za swoje słabości. Wstyd mi za tęsknoty. A ona patrzy na mnie z szyderczym uśmiechem. Jak kochanek,który wie, że już Cię zdobył. Kolejny dzień oparłam się pokusie. Spojrzałam na nią wyzywająco, pewna, że wygram tę nierówną walkę. A ona przecież widzi mroki mojej duszy, beznadziejność i brak jakiejkolwiek wartości. Śmieje się ze mnie powtarzając ciągle "kochana i tak będziesz moja". 
Wypijam duszkiem szklaneczkę whisky i odpalam kolejnego dzisiaj papierosa. Opieram łokcie na skrzypiących kolanach i rzucam: "tak, ale jeszcze nie dzisiaj".