sobota, 18 kwietnia 2020

Moje ideały

Zmęczona jestem szukaniem ideałów.
Odległe ode mnie jak najdalsza gwiazda,
Życia nie starczy, żeby to dogonić.
Ich blask oślepia, że nie sposób się przyjrzeć,
Ale i bez tego wiem, że nie dam rady.
Ręce mam nie te i głowa nie taka,
Za ciasne horyzonty i kiepskie maniery.
Wiedzy mi nie starcza, ciała mi nadbywa,
Brak mi też odwagi, by się mierzyć z cudem.
Skłoniłam nisko głowę, pochyliłam kark,
Uznałam pokornie ich wyższość nade mną.
Czasem trzeba się pokłuć prawdą w oczy
I przegnać złe duchy marzeń jej świętością.
Nie każdy przecież może być wspaniały,
I ci przeciętni przecież są potrzebni.
Na naszym tle ich piękno bardziej błyszczy,
Ich wyjątkowość rzuca się w oczy.
Moja bylejakość szarzeje i blednie
Zatapiając się w tło mas niezliczonych.
Ile nas już było i ile jeszcze będzie?
Nie napisze o nas żaden biografista,
Nie pozostanie po nas żaden ślad na przyszłość.
Mała, szara mogiła i skromny pomnik
W czwartym rzędzie pod dumnie stojącym świerkiem.
Z czasem przestaną przychodzić, kłaść kwiaty,
Pamiętać, wspominać, na koniec przekopią.
Jedna ósma genu w trzecich pokoleniach
I niepewne  miejsce w kolejce do Zbawienia.