niedziela, 22 kwietnia 2018

chciałbym być sobą

...czyli kim? 
Kto może powiedzieć, że jest po prostu sobą, takim jak chce, czuje, jak mu się podoba i może sobie na to pozwolić? Kto to jest ta JA prawdziwa i własna, która mówi: jestem sobą i nikim innym? Co oznacza w ogóle bycie sobą? Wyrwanie się z pewnych zasad zachowań, przymusów, nakazów i zakazów, "wypada" i "nie wypada", można, trzeba, nie wolno? Swobodne nieskrępowane zachowanie? Czy bycie sobą oznacza, że można mówić i robić co się chce i czy wtedy jest się szczęśliwym? Bo tęsknota do bycia sobą oznacza chyba pewne poczucie dyskomfortu osoby wciśniętej, wpasowanej w jakąś rolę społeczną, życiową, w pewne realia, które wymagają określonego zachowania. Czy pozbawieni wszelkich zasad i obowiązków i oswobodzeni z wszelkich powinności potrafilibyśmy zacząć zachowywać się zgoła odmiennie i z tej całkowitej swobody skorzystać, czy tez zasady i konwenanse są tak głęboko wrośnięte w naszą ludzką osobowość, że nie potrafimy się ich pozbyć? Być może marzenia o byciu sobą to jedynie senna mrzonka o alter-ego rozładowująca naszą frustrację tłumionych złości i niewypowiedzianych inwektyw? Wszak w śnie robimy wszystko na co przyjdzie nam ochota,  a może nawet więcej, być może stąd marzenie aby w życiu móc zachować się podobnie.  Powiedzieć tej babce ze sklepu że jest głupia jak krowa i nie ogarnia nawet dwóch rzeczy jednocześnie. Nie chodzić do koleżanki na urodziny bo jej nie cierpię i na dodatek ma psa, który śmierdzi. I nie zapraszać jej, bo wtedy nie można jej spokojnie poobgadywać z całą resztą. Strzelić klapsa bratankowi kiedy zachowuje się jak mały Castro (może chce być sobą??). Nie mówić "dzień dobry" tej głupiej babie spod czwórki, wiem że ona nasłała na mnie straż miejską. Chodzić środkiem drogi, śpiewać w autobusie, śmiać się do rozpuku z głupich lasek w galerii, powiedzieć kilku gościom jakimi są ćwierćinteligentami, pocałować faceta z biblioteki, żeby sprawdzić, jak to jest. Przekląć kiedy i gdzie się chce. Nosić plecak zamiast torebki i niemodne ciuchy. Nie farbować włosów a paznokci nigdy nie obcinać. Albo na odwrót. Ale nie można, nie wolno, nie wypada. 
Muszę być uprzejma, miła, profesjonalna, ładna. Muszę posprzątać, ugotować, nakarmić rybki, psa i może męża. Powinnam zaprosić teściów na obiad, zabrać siostrę do kina i iść z Ewką na kawę. Powinnam umyć okna na święta i ubrać choinkę i kupić prezenty oraz bezwzględnie cieszyć się ze wszystkich otrzymanych.  To, tamto, sramto. Bo trzeba, bo wypada, bo co ludzie powiedzą, a na pewno powiedzą.
A co jeżeli naprawdę jesteśmy tacy właśnie jak teraz? Ugrzecznieni, ułożeni, zwarci, pilni i gotowi? A może nie, może ci, którzy odważyli się być sobą wypełniają liczne szpitale psychiatryczne w całym kraju z bezwzględnie orzeczonym szaleństwem i obłędem? Kto wie...?
Naprawdę, jacy jesteśmy, nie wie nikt....