Wybacz, że nie kupiłam dla Ciebie tych kilku bułek. Ale wiesz, jakoś tak byłam zamyślona bardzo nad tą niebieską sukienką, czy jeszcze do niej się zmieszczę, czy trzeba już sobie darować a przecież tak mi zależy ładnie przy Tobie wyglądać... Więc jakoś tak wyszło, ja wyszłam i nie kupiłam. Więc wybacz...
I wybacz że się nie uśmiechnęłam do Ciebie dzisiaj, wiesz ,kiedy na mnie spojrzałeś. Jakoś tak zapomniałam i myślami byłam gdzie indziej i znowu kolejna szansa uciekła niepostrzeżenie...
I wybacz że dziś na Ciebie nie nakrzyczalam wcale. A przecież zawsze krzyczę porządnie, ze strachu, troski , zdenerwowania. Bo Ty mnie obchodzisz przecież i Twoje błędy mnie ranią. A dziś wykipiało mleko i zwiędły dwa kwiatki w wazonie i posypywali drogę. Więc jakoś tak nie zdążyłam, zapomniałam i nie krzyczałam.
I wybacz że nie dotknęłam Cię za żadnym razem gdy przechodziłam obok. Zawsze miałam coś w ręku, gdzieś się strasznie spieszyłam a potem to już wyszedłeś i znowu ja nie zdążyłam.
I wybacz że Ci złożyłam skarpetki znów nie do pary. Bo one takie czarne a ja daltonistka, one takie podobne a ja niewpatrzona w szczegóły.
I wybacz ten pocałunek którego rano nie było, ani w południe ani tym bardziej wieczorem. Myślałam za chwilę, za moment, tylko dopije ciepłą kawę, dojem drugą kanapkę i tylko umyję ręce.
I wybacz że nie spostrzegłam tej łzy co zawisła między nami. Nie patrzyłam, odeszłam, pobiegłam do bardzo ważnej pierdoły. Dopiero teraz ją widzę, leży wyschnięta, bledziutka, w miejscu gdzie nasze słowa pocięły powietrze jak noże.
I wybacz że Cię kocham ciągle tak nieporadnie, tak nieudolnie i tak słabo.
I wybacz że tak jak w filmie nasze życie się nie układa, że czasem brudne naczynia, niezaścielone łóżko, kurz w kącie i łzy pod powieką.