czwartek, 22 marca 2018

bo szczęśliwym się nie tylko bywa...

Niedawno wpadł mi w oko tytuł książki o Barbarze Stuhr - "Basia. Szczęśliwą się bywa". Nie do końca chyba, w każdym razie myślę, że lepiej po prostu permanentnie być szczęśliwym, bywając tylko czasem w innym nastroju. Nie mówię tutaj o szczęściu euforycznym, powodującym łzy wzruszenia, radosny śmiech, taneczny krok, itp. Takie ładunki emocjonalne niosą ze sobą tylko szczególne wydarzenia w naszym życiu, pierwsza miłość, pierwszy pocałunek, urodzenie dziecka, ale są to wydarzenia rzadkie, błyszczące jak diament wśród zwykłych koralików na sznurku wspomnień. Myślę, że można i warto być tak po prostu zwyczajnie szczęśliwym - czuć się ze sobą i z tym co się ma, co się zdobyło lub otrzymało od losu po prostu dobrze.  Taki stan wymaga jednak wysiłku i pracy nad sobą. Mawiamy, że kiedyś ludzie byli szczęśliwsi - i to prawda. Koncentrowali się na swoim małym świecie skupieni na zaspokajaniu podstawowych potrzeb i częściej niż my dzisiaj bywali zadowoleni z życia. Globalizacja i powszechny dostęp do informacji sprawia, że żyjemy problemami całego świata, codziennie bombardowani informacjami o zamachach, wojnach, okrucieństwach, zmyślonych lub prawdziwych zagrożeniach. Wszystko to atakuje naszą podświadomość powodując uczucie niepokoju i lęku. Jesteśmy również o wiele lepiej wykształceni, poznaliśmy świat w najmniejszych cząstkach, znamy tajemnice ziemi i nieba a to powoduje w ludzkim umyśle nadmierne analityczne rozmyślania powodując często depresje i smutek. Już romantycy wiedzieli, że wiedza jest przekleństwem i lepiej czasem nie wiedzieć. Zdaje nam się, że półnadzy Afrykanie zamieszkujący sawanny są biedni i  nieszczęśliwi, bo nie mają pięknych domów z bieżącą wodą, wygodnych ubrań i butów, samochodów i wszystkiego tego co czyni nasz świat cywilizowanym. Mnie jednak zdaje się, że to my podobni jesteśmy do  słowika w złotej klatce z baśni Andersena, który zmarł w luksusie z nieszczęścia. Żyjemy w społeczeństwie wciśniętym do złotej klatki dobrobytu, pięknych domów, szybkich samochodów, do świata przyjemności płynącej z samego faktu posiadania. Konsumpcjonizm tak mocno został nam zakorzeniony, że poczucie szczęścia łączymy mimowolnie ze stanem posiadania i to posiadania w coraz większych ilościach. Biegamy do pracy, zostajemy po godzinach, bierzemy pożyczki i kredyty, żeby mieć, bo mieć trzeba. Nie potrafimy powstrzymać się od ciągłego porównywania i wpędzania się w frustracje i złość, bo komuś się udało i ma więcej.  Moim zdaniem poczucie szczęścia jest odwrotnie proporcjonalne do chęci posiadania czegokolwiek.  Aby poczuć się w życiu dobrze należy obniżyć wymagania do optymalnego minimum i cieszyć się z tego co się ma, zarówno jeżeli idzie o sprawy materialne jak i uczuciowe. Środki masowego przekazu wpajają nam surrealistyczny obraz życia, rodziny, relacji międzyludzkich. A życie nie wygląda przecież jak film, jak reklama, czy jak zmyślona książka. Jest inne, trudne, wymagające, irytujące i rozczarowujące. Mimo wszystko można przecież zawalczyć o to, aby czuć się szczęśliwym, aby szczęśliwym być a nie tylko bywać. Trzeba popracować nad sobą. Odpuścić. Nie chcieć.  Machnąć ręką. Przemilczeć. Pomyśleć dwa razy. Świat zawęzić do czterech ścian swojego domu i tylko tym się przejmować. Żeby być szczęśliwym trzeba być trochę, a nawet bardzo, egocentrycznym i egoistycznym. Moim zdaniem warto. Kijem Wisły nie zawrócisz a marnowanie energii i sił na sprawy na które nie mamy wpływu doprowadzi nas do obłędu. O wielkie sprawy można zadbać w małej skali, na swoje możliwości, nie próbując być nikim na pokaz.
Ja jestem szczęśliwa, chociaż los nie zawsze układa się po mojej myśli, nie codziennie świeci słońce a ludzie nie są tacy jak w filmach to przecież wieczorem zamykam oczy i powtarzam sobie - w gruncie rzeczy, mimo wszystko, jestem szczęśliwa!
Życzę Wam wszystkim abyście szczęśliwi byli, a nie tylko bywali!