środa, 14 lutego 2024

Marzenia

 Nie rozumiem dlaczego ktoś stworzył marzenia. Małe krople goryczy jątrzące obumarłą duszę. Ciche opowieści z innego świata szeleszczące w skroniach jak przewracane kartki książki. Małe bursztynki o ciepłym odcieniu w odmętach morskich śmieci. Zastygłe w pamięci ciepłe promienie słońca rozlane na skrywane tęsknoty i żale. Wśród nich te najprostsze i całkiem nierealne. Mienią się barwami jak w kalejdoskopie. Łechcą dziką próżność i pierwotne żądze. Podsycane frazesami. Marzenia są po to, aby je spełniać. Nawet mały płomień może spowodować pożar. Mój mały samotny płomień gaśnie po jakimś czasie. Serce wypalone tęsknotą za nieosiągalnym, umysł zmęczony powtarzającymi się wizjami. Już nie ma siły na szybszy oddech, już nie ma czasu na oczekiwania. I tak, pada kolejny bastion wyobraźni. Zostawia po sobie gruzowisko wstydu, skąpane w kurzu zarozumialstwa. Wylewa się kroplą przegranej, paląc ze wstydu policzek. Zamykam oczy i buduję od nowa. Na fundamencie braku i tęsknoty. Stawiam zamek na piaskach fałszywych przekonań. Karmię go stekiem książkowych kłamstw. Rośnie i przez chwilę wygląda wspaniale, chociaż rzeczywistość wyłazi przez pęknięcia. Ten też za chwilę runie. Zostanie w pamięci jak niechciany sen. Obrośnie kolczastą różą i będzie kłuł boleśnie. Być może gdzieś tam w środku jest waleczna dusza. Ta, która ma ochotę zawalczyć, pokonać demony, strachy. Zetrzeć w pył niemądre wierzenia. Postawić stopę na nieznanym. Spojrzeć hardo i bez krzty zwątpienia. Uwierzyć, bo to chyba najtrudniej. 

Być może jest, gdzieś tam...