niedziela, 20 stycznia 2019

ku pamięci...

Pamiętam Ją tylko z ostatnich trzydziestu lat, podczas gdy przeżyła ponad 85. Pamiętam Ją wesołą, szczęśliwą, ale też smutną, płaczącą czy zdołowaną. Była wyjątkowa, jedyna, dla mnie i pewnie wielu osób niepowtarzalna, a pustka po niej dotkliwa i raniąca. Miała w sobie wiele ciepła i pokory, dzieciństwo w czasach wojny, bez matki, dorosłe życie na gospodarstwie wśród rodziny, starość.... No cóż, ostatnie lata w chorobie. Pamiętam jak śpiewała piosenki, jak uczyła mnie liter, jak czytała nam na dobranoc, kiedy rodzice musieli być w pracy, albo opowiadała je z pamięci, najlepiej na świecie. Jak pobłażliwie patrzyła na nasze brojenie, jak łagodziła gniew rodziców, jak pocieszała płaczące wnuki. Pamiętam koleżanki, szwagierki, kuzynki przyjeżdżające do Niej po to, aby się wygadać. Każdego wysłuchała, dawała dobre słowo a wszystkie sprawy zachowywała dla siebie. Opowiadała świetne historie ze swojej młodości, pamiętała wszystkie daty, nazwiska, wydarzenia i rocznice. Nie ma chyba na świecie osoby, którą by skrzywdziła, przeciwnie, wiele osób ogromnie wiele Jej zawdzięcza. Była ogromnie pracowita, skora do pomocy i życzliwa. Ale była jednak tylko człowiekiem, dlatego potrafiła się złościć, denerwować i krzyczeć. Życie Jej zresztą nie rozpieszczało, chociaż nigdy się nie skarżyła. Piekła pyszne pączki, kołocze, nikt tak cieniutko jak Ona nie skrobał ziemniaków a robiła to zawsze swoim ulubionym nożem. Uczyła nas szacunku do ziemi, zwierząt i ludzi. Pokazywała, że jedynie ciężką pracą można coś osiągnąć. Masło czy ser nie brały się znikąd tylko trzeba je było zrobić. Lubiła serek bieluch, kawę anatol rankiem i parzoną kawę z czarnego kubka po południu. Pijąc kreśliła łyżeczką kształty na serwecie. Była jedną z pierwszych "fanek" Klanu i Złotopolskich oraz programu "1 z 10".
Ostatnie lata żyła z chorobą. Taką, która odarła ją z pamięci, radości życia, godności i ostatecznie skazała na łaskę najbliższych. Jej aniołem stróżem została jej córka, na szczęście nie pielęgniarki w domu opieki. Pokonana przez chorobę odeszła po cichu.
Jutro pożegnamy Ją ostatecznie, bo tej, którą pamiętamy sprzed 10, 20 lub 30 lat już od dawna przy nas nie ma.  Wśród zasłużonych łez wzruszenia za jej życie, które zawsze było dla kogoś, przeplata się uczucie ulgi, że oto szedł kres jej ziemskiej męczarni.
Była dla mnie kimś wyjątkowym i w moim sercu na zawsze taka pozostanie.
Pokój Jej duszy.