niedziela, 14 kwietnia 2024

Naga prawda

 Taka jestem.

Częściej pozwalam płynąć krwi zamiast łzom.

Wiecznie cierpiąca, z uśmiechem na ustach.

Tęskniąca za czułością, stawiająca wokół siebie mury.

Mam pamięć do złych słów i słabość do obietnic bez pokrycia. 

Chcę się otworzyć na nowe i nie potrafię zamknąć starych drzwi.

Łasa na słodkie słowa, głucha na pretensje. 

Kocham piękne ciała, więc siebie nienawidzę. 

Uwodzi mnie blask ognia, bąbelki w kieliszku i zapach piżma na obcej szyi.

Potrafię kochać nad życie i tak samo nienawidzę.

Przeżywam życie w wyobraźni uciekając od rzeczywistości.

Hedonistka, hipokrytka, chujowa pani domu.

Matka od biedy.

Przyjaciółka od siedmiu boleści.

Częściej zamykam oczy, bo chyba widzę za dużo.

Upadły anioł, któremu nie wyrosły skrzydła. 

Wiedźma spalona na stosie w kolejnym wcieleniu. 

Wciąż dziecko, którego nudzą stare zabawki.

Przerażona śmiercią i cierpieniem najbliższych.

Tęsknię do tych co odeszli i byli mi najbliżsi.

Na co dzień tylko ciałem, duchem w innym świecie.

Przesiąknięta muzyką i kłamstwami z książek.

Sama siebie widzę zawsze w krzywym zwierciadle.

Najlepiej mi w tłumie i w cichej samotności.

Chciałabym być taką, jaką widzą mnie inni. 

Cała szafa masek, a aktorka coraz gorsza. 

Kolekcjonerka wspomnień. I zbędnych kilogramów.

Mam wrodzoną niechęć do dawanych mi dobrych rad. 

I naturalną potrzebę dawania ich innym. 

Uśmiechnięta idiotka.

Przemądrzała, gdzie nie trzeba. 

Uczulona na krytykę.

Mam ulubioną wersję swojego imienia. 

Nie smakuje mi kawa z kubka na herbatę. 

Irytuje mnie strasznie mlaskanie przy posiłku.

Pozwalam sobie na krytykę sama nie będąc idealną.

Klnę okrutnie, choć częściej w myślach niż na żywo. 

Zaklinam sny, żeby nie chcieć się obudzić. 

Boję się zasnąć, by nie zbudzić demonów.

Żyję, choć w środku czuję się martwa...