niedziela, 20 października 2019

Spowiedź


Urodziłam się zbyt późno. Tyle wiem na pewno. Ktoś pomylił roczniki, nazwiska, miejsca i czas. I tak przyszłam na świat, którego nie znoszę, z wartościami których nie wyznaję i ludźmi, którzy odchodzą zbyt szybko. Jestem trochę passé, z moim umiłowaniem domu, rodziny, wartości takich jak miłość, współczucie, sprawiedliwość i szacunek dla starszych. Zresztą, co do ostatniego, czuję się dobrze w ich towarzystwie, potrafię z nimi rozmawiać, tego wszystkiego nauczyła mnie babcia, tłumacząc świat i relacje z ludźmi. Wpajała mi najprostsze zasady, uczyła szacunku i cierpliwości. Zawsze powtarzała, że starość jest dobrą wymówką na wiele błędów. Dzieciństwo dobre, w końcu nie byłam dzieckiem patologicznych rodziców, raczej oddanych i może zbyt młodych na taką odpowiedzialność. Miałam kochających dziadków, którzy pokazywali mi świat, uczyli miłości do zwierząt, szacunku dla ziemi i dobra w najprostszej postaci. Zawsze inna, ale może nie dziwna. Zawsze kujon i zbyt nudna. Zawsze mądra, ale mało inteligentna.
Nienawidziłam, chociaż kochałam. Chciałam uciec, a teraz tęsknię. Nie znałam wartości, a teraz przeceniam.
On mnie przygarnął, jak bezpańskiego psa, skamlącego o miłość, akceptację i szanowanie własnego "ja". Stworzył azyl z szerokiej piersi i silnych ramion. Nie pozwolił odejść, kiedy się oddalałam, walczył nie znając przeciwnika, mówił "weź się przytul" jeszcze przed piosenką.
A ja?
Wciąż zbyt naiwna, żeby wierzyć w ludzi , ale za mało, żeby wierzyć w siebie.
Wciąż zbyt łatwowierna, aby wierzyć w słowa, ale za mało, aby wierzyć prawdzie.
Zbyt wystraszona, by postawić na swoim.
Zatopiona w przeszłości, bez planu na przyszłość.
Wciąż nie na miejscu i jakby nie w porę.
Największy krytyk własnych słabości.
Niby taka mądra, a jednak całkiem głupia.
Krzyczę bez słów i płaczę bez łez.
Niby matka, ale wciąż dziecko.
Chwalę innych, nie doceniam siebie.
Jestem trochę prawnikiem, trochę sekretarką.
Trochę kadrowa i trochę księgowa. Trochę administrator i trochę bibliotekarz i jeszcze po równo kucharz i logistyk.
Jestem nikim.
Słucham Elvisa i współczesnych brzmień, lubię jak Wodecki proponuje mi Bacha, chociaż mimo wszystko wybieram Beethovena. Zatapiam się w książkach, muzyce i winie. Cudze życie ciekawsze, moje nie do zniesienia. Inna miłość ciekawsza, moja oklepana.
Za dużo widzę i zbyt mocno czuję.
Za dużo pamiętam, aby móc zapomnieć.
Za dużo wiem, żeby się nie martwić.
Za bardzo chcemy, więc mi nie wychodzi.
Pewnego dnia, kiedy wszystko minie - jak sądzę bez mojej wiedzy i zgody - odnajdę spokój, mam nadzieję wieczny, a wieczny smutek odejdzie w niepamięć.