poniedziałek, 11 lutego 2019

Na pierwsze roztopy

W zasadzie, dlaczego nie? Przecież Święta przeszły, styczeń minął i ferie w zasadzie na ukończeniu, więc dlaczego nie miałaby zawitać do nas wiosna, ta najwcześniejsza, najdelikatniejsza, która się bieli przebiśniegami i pstrzy krokusami? A z drugiej strony, po co się spieszyć? Czy się już wszystko dość wyspało, żeby już budzić jeżyka, misia, ptakom obiecywać ciepłe godziny na suchym szczycie drewnianego dachu? Czy się ktoś pytał, czy ziemia już gotowa, by ją na nowo orać i siać? Czy ktoś bocianom do ciepłej Afryki już zaproszenia wysłał na powrót? A przecież dobrze jest tak jak jest. Mięciutka kołderka białego puchu usypia ludzi, ich troski i smutki. Pozwala znaleźć chwilę wytchnienia, bo wszystko trzeba, ale od wiosny. Wprawdzie dzień coraz dłuższy, ale jednak noc jeszcze przeważa. Jest jeszcze tyle książek do przeczytania, tyle rozmów do odbycia w ciepłym zaciszu zimowej nocy z kubkiem herbaty w ręku. Gdzie się tak spieszyć i po co tak gnać? Można jeszcze  zrzucić parę spraw na potem, bo jeszcze zimno i jeszcze się nie chce. A świat taki piękny kiedy jest biały, czysty, przytulny. Roztopy, błoto, wielkie kałuże, kto by to lubił i kto by to chciał? A teraz, świat trwa w tym śnie, błogim, spokojnym, cichym, uroczym. Niech śpi, niech nas kołysze, niech daje wytchnienie, niech pozwoli być bliżej. Razem spoglądać na gwiazdy wieczorem, razem robić ślady na śniegu, razem jeździć na sankach, nartach, rzucać śnieżkami i śmiać się wspólnie. Niech nas postraszy chłodem na zewnątrz, byśmy znaleźli ciepło w sobie. To tak cudownie popijać kakao z frotowymi skarpetkami na nogach i cieplutkim wełnianym szalem na ramionach. Spieszmy się kochać zimy, tak szybko odchodzą!