wtorek, 5 kwietnia 2022

Urodziny Babci Bronci

 Gdyby żyła kończyłaby dziś 89 lat. Gdyby założyć, że byłaby z nami, bez tej paskudnej choroby, która ją trawiła w ostatnich latach, to mogłyby być piękne urodziny. Ubrałabym dzieci w eleganckie stroje i jechałbym do niej z ochotą. Na pewno uśmiechnęłaby się na sam mój widok. Pewnie nie zdążyłabym nawet powiedzieć jej wszystkich życzeń, bo przytuliłaby mnie mocno, a ja resztę życzeń mówiłabym jej we włosy, piękne zakręcone przez fryzjerkę ze Zgonia. Moda modą, ale babcia całe "babciowe" życie nosiła krótkie włosy z trwałą ondulacją. Lubiłam ją po nich głaskać i całować w czoło. Pewnie teraz też bym tak zrobiła. Zawsze przerywała moje życzenia w połowie powtarzając że najważniejsze, żeby tylko była zdrowa i dodawała przyciszonym głosem, że tego prawnuka chciałaby doczekać. No to wyprosiła i doczekała. Teraz miałaby już czwórkę i pewnie byłaby bardzo szczęśliwa widząc, jakie są śliczne i mądre. Pewnie tuliłaby je nie słuchając ich "wszystkiego najlepszego", szczęśliwa, że ją odwiedziły. Zawsze była wdzięczna za uwagę, którą ktoś jej poświęcał. Za odwiedziny i wspólne chwile. W prezencie przywiozłabym jej gorzką czekoladę, bo bardzo lubiła i jakiś preparat witaminowy. Albo cieplutkie bambosze, bo pod koniec życia zrobiła się zmarzluchem. Albo grube rajtuzy, które nosiła do spódnic. A ona cieszyłaby się na pewno, powtarzając, po co to wszystko. Siedziałaby na pewno w fartuchu, który zakładała rano, a zdejmowała wieczorem. A kieszenie miałaby wypchane jakimiś husteczkami. Zawsze je nosiła, chociażby dlatego, że przy jedzeniu obiadu zawsze musiała wycierać nos. A przy jedzeniu zupy makaron zawsze zostawał jej na brodzie. Siedziałaby sobie przy stole, opowiadając kto już zdążył ją odwiedzić, myląc dokładnie wszystkie imiona. Mama zrobiłaby nam kawę, a ona popijałaby siorbiąc troszkę, kręcąc łyżeczką w prawej ręce. Jak każda babcia podsuwałaby nam coś dobrego. O ile ją znam, zachwycałaby się prawnukami. Być może opowiedziałaby jakąś anegdotę z czasów, jak ja byłam w wieku moich dzieci. Na pewno byłoby trochę wspomnień, które wszyscy znaliśmy na pamięć, ale i tak słuchaliśmy. Pewnie odebrałaby jakiś telefon z życzeniami, pytając potem mamy kto to był. Na pewno uśmiech nie schodziłby jej z twarzy. Czasem, gdy tak z nią siedziałam, a ona opowiadała o swoich bliskich, których odwiedzała już tylko na cmentarzu, próbowałam odgadnąć jej uczucia. Czy naprawdę była szczęśliwa tutaj z nami, z młodymi, których nie do końca rozumiała, w których życiu uczestniczyła już coraz mniej? Czy może trawiła ją tęsknota do jej kochanego Taty, do ukochanej Siostry, z którą dzieliła wszystkie radości i smutki, do Braci, którzy tyle razy byli powodem do śmiechu? Jeżeli rzeczywiście teraz jest w miejscu, do którego odprowadziłam ją w moim śnie, to jestem pewna, że jest bardzo szczęśliwa, wśród bliskich, za którymi tęskniła. Nie zmienia to faktu, że tak bardzo chciałabym ją dziś przytulić, pogłaskać po włosach, ucałować w czoło i popatrzeć w jej pełne miłości i uśmiechu oczy powtarzając najszczersze w życiu życzenia długich lat życia w zdrowiu....