niedziela, 28 kwietnia 2024

Niech bym była inna

Niech bym się w dzikiego zwierza zmieniła,

Niech by mi mięśnie urosły potężne,

Niech bym się w pęd dziki puściła przez świat,

Niech bym poczuła ostre powietrze w płucach jak nigdy,

Niech by mnie niosły łapy szerokie przez ścieżki ludziom nieznane.


Strach byłby mi obcy, szacunek bym wzbudzała,

Pazurami rwała i kłami szarpała,

Błysk w oku miała.


Niech by mi skrzydła wyrosły jak u anioła,

Niech by ich wiatr strząsł ze mnie strach i niepewność,

Niech by mnie poniosły w niebiosa ciemne, gwieździste,

Niech by mnie niosły nad światem uśpionym,

Niech bym poczuła wiatr we włosach i szum w uszach.


Uciekłabym od siebie, od trosk i żalów codziennych,

Od spraw łzami brzemiennych

Od oczekiwań innych.


Niech bym była inna, lepsza, ładniejsza, mądrzejsza,

Niech bym wzbudzała szacunek i podziw,

Niech by moje słowa znaczyły cokolwiek,

Niech by się inni dziwili i kochali,

Niech by mi świat przychylny drogi prostował.


Nie wylałabym łez smutku nad swoim losem zagmatwanym,

Nie ufała pragnieniom odgrzewanym,

Nie żyłabym życiem obmyśliwanym.


niedziela, 21 kwietnia 2024

Twój świat

 Zamknięte dokładnie na zgubiony klucz drzwi do części mojej duszy. Poukładane starannie wytworne karteczki z kilkoma pomysłami na cudowne życie. Poprzekładane płatkami zasuszonych róż pamiętających czasy rezolutnej nastolatki. Pachnące nadzieją na słońce każdego dnia. Nie chcę ich już pamiętać. Nie wracam do nich w ogóle. Dziś pachną gorzkim rozczarowaniem zmieszanym z delikatną wdzięcznością za to, co przyniosły pomyłki. Bolesne wspomnienia idyllicznych pomysłów. 

Sterta pomiętych scenariuszy na wypadek, gdybym była kimś innym. Kosz wyrzuconych zachowań, zniszczonych krytyką, oceną, cudzym niezadowoleniem i zazdrością. Pudło z napisem "tak nie wypada". Jakieś odległe marzenia na wyblakłych zdjęciach, na których ledwo rozpoznaję siebie. Złamane serca przeszłych miłości. 

To miejsce już chyba umarło. Jestem już przeciez gdzieś dalej. Nowi ludzie są w moim życiu, nowe pudełka na kiepskie pomysły. Wziąć się cieszę, że jakieś mam. Szuflady wstydu i poniżenia. Wciąż wywołują rumieńce na rwarzy. Małe radości codziennych spraw. Mimo wszystko i stale. Serce podzielone na dwa odrębne istnienia. Ciągle jeszcze nowe strony do zapisania. W sercu szał odgrzewanych pragnień. Strach przed krokiem naprzód. Obawa przed cudzym spojrzeniem. Wieczne poczucie bycia ocenianą. Słodko gorzki smak piwa, które nawarzyłam. Dwie strony medalu - to, czego chcę i to, co powinnam. 

Zatopiona w oczekiwaniu nie potrafię ruszyć naprzód. Wrosłam w to czekanie i nie wiem, w którą stronę chciałabym pójść. Tyle razy pokazywano mi drogę, że sama nie potrafię już wybrać. Podawano na tacy oczekiwania, że teraz już nie czuję, czego sama chcę. Wśród porozrzucanych w myślach gorzkich słów rodzi się gniew i bunt. Zegar nieubłaganie tyka, a serce odlicza uderzenia do wielkiego końca. Ramiona ściągają wyrzuty sumienia. Czy zdążę być dla tych ważnych tak długo, jak trzeba? Czy będzie czas na swój własny, zdrowy egoizm? Ile już czasu minęło na nieżycie. Ile życia zabrałam komuś.... 

Wciąż bardzo się boję. Tak wielu rzeczy i spraw. Upycham je w najdalsze zakątki umysłu, a one i tak dopadają mnie czasem. Ciąży mi cały ten bagaż, codzienne smutki i rzucane słowa. Zbieram odwagę, gromadzę energię. Może nie zrobię już kroku naprzód. Ale nie cofnę się też już nigdy. To w końcu mój świat.

niedziela, 14 kwietnia 2024

Naga prawda

 Taka jestem.

Częściej pozwalam płynąć krwi zamiast łzom.

Wiecznie cierpiąca, z uśmiechem na ustach.

Tęskniąca za czułością, stawiająca wokół siebie mury.

Mam pamięć do złych słów i słabość do obietnic bez pokrycia. 

Chcę się otworzyć na nowe i nie potrafię zamknąć starych drzwi.

Łasa na słodkie słowa, głucha na pretensje. 

Kocham piękne ciała, więc siebie nienawidzę. 

Uwodzi mnie blask ognia, bąbelki w kieliszku i zapach piżma na obcej szyi.

Potrafię kochać nad życie i tak samo nienawidzę.

Przeżywam życie w wyobraźni uciekając od rzeczywistości.

Hedonistka, hipokrytka, chujowa pani domu.

Matka od biedy.

Przyjaciółka od siedmiu boleści.

Częściej zamykam oczy, bo chyba widzę za dużo.

Upadły anioł, któremu nie wyrosły skrzydła. 

Wiedźma spalona na stosie w kolejnym wcieleniu. 

Wciąż dziecko, którego nudzą stare zabawki.

Przerażona śmiercią i cierpieniem najbliższych.

Tęsknię do tych co odeszli i byli mi najbliżsi.

Na co dzień tylko ciałem, duchem w innym świecie.

Przesiąknięta muzyką i kłamstwami z książek.

Sama siebie widzę zawsze w krzywym zwierciadle.

Najlepiej mi w tłumie i w cichej samotności.

Chciałabym być taką, jaką widzą mnie inni. 

Cała szafa masek, a aktorka coraz gorsza. 

Kolekcjonerka wspomnień. I zbędnych kilogramów.

Mam wrodzoną niechęć do dawanych mi dobrych rad. 

I naturalną potrzebę dawania ich innym. 

Uśmiechnięta idiotka.

Przemądrzała, gdzie nie trzeba. 

Uczulona na krytykę.

Mam ulubioną wersję swojego imienia. 

Nie smakuje mi kawa z kubka na herbatę. 

Irytuje mnie strasznie mlaskanie przy posiłku.

Pozwalam sobie na krytykę sama nie będąc idealną.

Klnę okrutnie, choć częściej w myślach niż na żywo. 

Zaklinam sny, żeby nie chcieć się obudzić. 

Boję się zasnąć, by nie zbudzić demonów.

Żyję, choć w środku czuję się martwa...

niedziela, 7 kwietnia 2024

Grzechy pożądania

Trzecia, lub czwarta już kawa,

Kolejny papieros,

Kilka drinków dla uśpienia myśli.

Obraz uśmiechniętych oczu,

Parę zamienionych zdań,

Jedno słowo za dużo.

Puste miejsca na moim ciele,

Bez dotyku dłoni

I śladu ust.

Martwe motyle w brzuchu,

Wygaszony pozar wyobraźni,

Zamordowane marzenia.

Pusta rama w mych myślach,

Która nie zapełni się obrazem,

Na zawsze białe płótno.

Rozmowy, których nie było brzmią mi w uszach,

Pocałunki, których nie było, palą mi usta,

Bliskość, której nie ma, ogrzewa mi serce,

Rozkosz, której pragnęłam, wbija się we mnie cierniem.

Duszę szarpią na części cudze pretensje,

Wpasowują mnie w oczekiwany ciasny kanon szczęścia,

Robią za moje sumienie i dziesięć przykazań,

Niepomne na własne ciche grzechy pożądania...