piątek, 26 stycznia 2018

Dlaczego nie będzie o macierzyństwie.


Mama na pełnym etacie, ale o dzieciach i macierzyństwie nie chce pisać? Dziwne...?? W internecie istnieje kwadrylion blogów o tym, jak zajść w ciążę, przeżyć ją w upojeniu i skrajnym zachwycie nad spuchniętymi nogami, o tym, jak, gdzie i z kim rodzić i ile błędów może popełnić przy okazji lekarz i położna. Kolejne miliardy blogów o tym, jak wychowywać dzieci i stymulować ich rozwój aby były bardziej inteligentne, asertywne, ambitne, wszechstronne, wielojęzyczne, wielokulturowe, wielozadaniowe itp.itd. Kolejne o tym jak być nieprzeciętnie wspaniałą rodzicielką, której doba trwa sto godzin, która "daje radę", jest szczupła, zadbana, czyta poradniki wszelkiej maści, chodzi na siłownie, basen, pilates, masaże, dba o dzieci, spędza z nimi czas, bawi się, zawozi na przeróżne zajęcia, wspaniale dekoruje dom, sama uprawia warzywa, robi przetwory, piecze, smaży i gotuje, koniecznie multizdrowo, a to wszystko robi popierniczając na szpileczkach z wykwintnie udrapowaną fryzurą, żelowymi paznokciami i pełnym makijażem, jak - nie przymierzając - pani Boska z pewnego serialu. Kolejne blogi o tym jak być przy tym wszystkim cudowną żoną, przyjaciółką, dbającą o relacje z mężem/partnerem. O tym wszystkim właśnie u mnie nie będzie. Nie znam się na wychowywaniu dzieci, bo mam tylko dwoje i z tego co widzę, kiepsko mi idzie, zazwyczaj wygrywa pragnienie świętego spokoju, które sromotnie przegrywa z poczuciem, że powinnam być stanowcza. Nie będę więc innych pouczać, sama nie naumiawszy się uprzednio a to raczej proces długotrwały. Na co dzień popełniam pierdylion błędów, które moje dzieci zaczną mi wypominać za jakieś kilka lat aż do śmierci. Żona też ze mnie nieszczególna...  Dobra kucharka, niezgorsza prezes banku rodzinnego, jako organizator czasem się też sprawdzę, ale już sprzątaczka od niechcenia, psycholog od siedmiu boleści a kochanka to już w ogóle od święta. Tak więc całokształt oceniam na słabe trzy z plusem i chwalić się nie zamierzam. Mam też psa, który w ogóle ignoruje moje polecenia, patrząc się na mnie z politowaniem jak na łagodny przypadek idioty, który myśli, że im głośniej mówi, tym go bardziej słuchają. Okazuje się, że nie i dotyczy to wszystkich członków rodziny, nie tylko psa.
Tak więc z uwagi na powyższe o tym wszystkim, wyjąwszy ten jeden raz, u mnie nie będzie. I kropka.